Las contribuciones literarias de Gesualdo Bufalino se caracterizan por una profunda exploración de la psique humana y la naturaleza efímera de la existencia. Su escritura se distingue por un estilo refinado y un distanciamiento irónico, capturando hábilmente la intrincada interacción entre la realidad y la ilusión. La prosa de Bufalino está imbuida de melancolía y una fascinación por el lenguaje mismo, ofreciendo a los lectores una perspectiva única sobre la condición humana.
In a Mediterranean island fortress-prison under the Bourbon monarchy four
political prisoners suspected of conspiracy spend their last night before
execution, discussing their lives, old hopes and ambitions.
In Gesualdo Bufalinos sizilianischer Version von Thomas Manns 'Zauberberg' ist zwar der Tod in jedem Moment gegenwärtig, doch der auf seine Jugend Rückschau haltende Bufalino macht deutlich, daß mit der Todesnähe die Möglichkeit eines bewußteren Lebens einhergeht.
Tommaso Mulè, ex-journaliste devenu gardien d'un immeuble inachevé dont il occupe le sous-sol comme le personnage de Dostoïevski, assiste au meurtre de son ami Tirésias, aveugle et photographe, un des paradoxes qui constituent le cœur du livre. Plus encore que l'intrigue - une affaire triviale de mœurs et de corruption - compte dans ce roman le microcosme de l'immeuble, répertoire à la Pérec revu par une misanthropie non dénuée de tendresse. Si Tommaso et le photographe aveugle, paru quelques jours avant la mort de son auteur, ne se déroule pas en Sicile mais aux portes de Rome, Bufalino demeure profondément sicilien : dans un cadre faussement réaliste, il mêle en virtuose énigmes et pastiches pour créer un jeu baroque éblouissant. Le raffinement voluptueux de son écriture contraste en permanence avec le caractère sordide des situations. Souvent proche du rictus mais refusant le cynisme, il livre à son lecteur une détresse vraie et la crainte que la littérature ne soit que drogue face à la folle du monde.
Czekać na kobietę W agonii oczekiwania na kogoś, kto się nie zjawia, jest
pewna przyjemność, jakaś porywająca namiętność, która przypomina smak
przegranej w grze, żeton po żetonie, minuta po minucie. Tą przyjemnością
doprawiałem teraz moje myśli, opierając się o murek z napisem: KTOKOLWIEK
WIDZIAŁ, KTOKOLWIEK WIE?, z fotografiami żołnierzy. Czas mijał, a Marty nie
było widać, tutaj, koło kiosku z napojami, gdzie wedle obietnicy miała się ze
mną spotkać. Nie nadchodziła, a ja z gorzką zachłannością myślałem o jej ciele
wydzielającym różne substancje, o jej plwocinach, sączących się płynach, jej
pocie, łzach, wysiękach, o krwotokach skazanej na upływy krwi, o jej
triumfalnym krwiopluciu. Jakie to dziwne, zakochać się w ciele, które je,
wydziela, wypróżnia się: gęsto pokryte kosmkami, kubkami smakowymi, wysepkami
Malpighiego Nazwy z mojego przedwojennego liceum, które sobie teraz
powtarzałem, odnajdując je ponad zgiełkiem minionych lat, by badać geologię
tego wilgotnego grobowca ciała z wnikliwością generała, który w przeddzień
inwazji pochyla się nad mapą nieprzyjacielskiego terytorium Pogrążony w
myślach, zobaczyłem ją nagle jak przechodzi przez ulicę, zdziwiony nie tylko z
powodu jej ostrożnych kroków i dwukrotnego spoglądania za siebie, ale dlatego,
że zjawiła się z innej niż przypuszczałem strony, z bocznego zaułka, który nie
wiadomo skąd prowadził. Bardzo nadłożyłam drogi powiedziała przepraszająco i
dodała żartobliwie musiałam buscar el levante por el poniente. W tramwaju był
Panzera, czarny duch doktora Grifeo, który mnie nie spuszczał z oka, miałam
wrażenie, że mnie śledzi. Zauważyłem mimochodem, że nie nazwała Chudzielca
Wielkim Chudzielcem, więcej uwagi poświęciłem natomiast jej sukience z
liliowej organdyny w białe kropki, z której wystawały chude, nagie ramiona, i
linii jej szyi, jej twarzy, zarazem sennej i dumnej, ze źrenicami podobnymi do
spłoszonych motyli i pięknymi wygiętymi wargami, w których każde słowo
brzmiało jak melodia dawnej pawany.
Die Vorstellung, daß der Verlauf der GESCHICHTE, wie Pascal einmal meinte, von der Größe einer Nase abhängen könne, läßt die Historiker für gewöhnlich die Nase rümpfen. Sie haben unrecht.
»Ein Schriftteller, der aus Schüchternheit die Gelegenheit zum Sterben versäumt, beschließt in seinem Unglück, ein Glücksbuch zu schreiben. Nach althergebrachter Weise ersucht er die hundert Augen der Erinnerung und Seligkeiten der Jugend um ein Thema. Je weiter aber die Erzählung fortschreitet, sich dabei Märchenschminke auflegend, und je festlicher die Lämpchen funkeln, um so schärfer blast zwischen den Zeilen der schwarze Hauch der Gegenwart hindurch. Es bleibt dem Schriftsteller nichts anderes übrig, als seine Gesundheit auf unbestimmte Zeit zu vertagen, vergnügt, so ihm das Abenteuer bisweilen schmeichlerisch vorgaukelt, dies unwahrscheinliche Leben zu lieben. Von dieser Hypothese ausgehen. Was dann geschieht, wird sich zeigen.«